Star 266 Dakar
Jeśli myślicie, że rajd Dakar to tylko festiwal spoconych milionerów w terenówkach, to się mylicie. Polacy udowodnili, że nawet w PRL-owskiej ciężarówce można zapisać się w historii. A mowa o Star 266. Dakar to rajd, który bardziej przypomina survival niż sport motorowy. Polacy pojawili się tam po raz pierwszy w 1987 roku. Dwie ciężarówki Jelcz wystartowały, by walczyć z pustynią i… no cóż, przegrały z nią. Awaria techniczna to bolesna rzecz, zwłaszcza gdy masz na horyzoncie wydmy i nic więcej. Ale to nie odstraszyło naszych rodaków. Przenieśmy się do 1988 roku i legendy, ciężarówki Star 266. Ten stalowy kolos ważył 11 ton i miał 220 koni mechanicznych. Wyglądał jakby mógł jednocześnie budować autostrady i walczyć z Godzillą. Jerzy Mazur i Julian Obrocki, zabrali tę bestię na Saharę aby walczyć z Tatrą o mocy 700 KM. Star 266 dotarł do mety, co uwaga udało się tylko 22 ciężarówkom w tamtym roku. Wprawdzie ukończyli rajd poza limitem czasu, ale to jak powiedzieć, że wspiąłeś się na K2, ale nie zmieściłeś się na zdjęciu z flagą. Bez znaczenia.

Fotografie i Reprodukcje Karol Korolczuk / SuperFOTOGRAFpl
Legenda, Która Nie Zginęła
Oryginał niestety zaginął gdzieś w meandrach historii, ale Jerzy Mazur nie pozwolił, by legenda umarła. Zrekonstruował swojego Stara 266, a efekt jest jak wyciągnięcie dinozaura z Jurassic Park, absolutnie epicki. Ciężarówka teraz jeździ na wystawy i imprezy motoryzacyjne, przypominając wszystkim, że kiedy Polacy robią coś „po swojemu”, to nie ma rzeczy niemożliwych. Dakar to brudny, brutalny test dla ludzi i maszyn, a Polacy, pokazali, że mają coś, co jest równie ważne jak konie mechaniczne, czyli pasja i determinacja.


Fotografie i Reprodukcje Karol Korolczuk / SuperFOTOGRAFpl