W świecie, gdzie większość samochodów wygląda jakby była projektowana za pomocą kopiuj-wklej, Lamborghini Countach LP400 'Periscopio’ przypomina, że motoryzacja może być jak rock’n’roll – głośna, dzika i nie do zapomnienia. To auto mówi jasno: „Nie musisz być praktyczny. Możesz być inny. Możesz być gwiazdą”. Bo Countach nie wjeżdża na ulicę – ono na nią wkracza jak gwiazda wieczoru, która wie, że wszyscy przyszli tylko dla niej.
Od zera do ikony: Jak Countach zawładnął wyobraźnią świata

W latach 70. projektowanie samochodów to było coś więcej niż układanie bryły na czterech kołach. To była sztuka, a Lamborghini postanowiło, że ich dzieło będzie arcydziełem. Kiedy Marcello Gandini zaprojektował Countacha, jego wizja była czymś, co wyglądało jak wizytówka świata przyszłości. Były to czasy, gdy ludzie oglądali „2001: Odyseję kosmiczną” i marzyli o latających samochodach. Countach, choć nie latał, wyglądał jak coś, co mogłoby spokojnie wylądować na Marsie.

Nie chodziło tylko o wygląd – chodziło o aurę. Countach był samochodem, który chciałeś mieć, nawet jeśli nie wiedziałeś, jak nim jeździć. A wierzcie mi, jazda Countachem to przygoda sama w sobie – sprzęgło, które testuje twoją siłę, widoczność jak przez szczelinę w bunkrze i hałas, który przypomina startujący myśliwiec. Ale kto by narzekał, skoro wyglądasz, jakbyś właśnie wyszedł z filmu akcji?

Brytyjskie życie #1120094: Herbatka i spaliny



Ten konkretny egzemplarz, opuścił fabrykę Lamborghini 14 maja 1975 roku. Zanim trafił w ręce pierwszego właściciela, musiał odbyć długą podróż – od słonecznej Italii aż po pochmurną Anglię, gdzie trafił do dealera Maltin Car Concessionaires w Henley-on-Thames. Już 22 maja został zarejestrowany jako LGF 849N.
Oznaczony numerem #1120094 ma historię, która mogłaby być materiałem na film. Wyobraź sobie brytyjskie przedmieścia lat 70. – mgła, kabriolety MG, dżentelmeni w tweedowych marynarkach. I nagle na scenie pojawia się Countach, cały w Rosso Miura, jak żywcem wyjęty z science fiction. Ludzie musieli myśleć, że to auto wylądowało z innej planety.

Pierwszy właściciel, Dan Horrocks, nie był kimś, kto kupuje Lamborghini, żeby parkować je w garażu. Ten samochód naprawdę jeździł – po brytyjskich drogach, torach wyścigowych, a nawet przez kontynent. Czy był praktyczny jak na tamtejsze czasy? Nie. Czy przyciągał spojrzenia? Zdecydowanie tak. W latach 80. Countach #1120094 stał się jednym z najbardziej rozpoznawalnych samochodów na Wyspach – i to nie tylko dlatego, że ryczał jak odrzutowiec przy każdej zmianie biegów.
Życie na pełnym gazie: Tory, alpejskie drogi i więcej
Po latach w rękach Horrocksa, Countach trafił w ręce drugiego właściciela – człowieka, który postanowił wykorzystać jego potencjał. Nie chodziło tylko o to, by wyciągać go na niedzielne przejażdżki. Nie, ten egzemplarz widział więcej torów wyścigowych niż większość nowoczesnych superaut.

Regularnie brał udział w track day’ach, gdzie właściciele samochodów mogli sprawdzić swoje maszyny na zamkniętych torach. To tam Countach mógł w pełni pokazać, co potrafi – jego V12 o mocy ponad 370 KM-silnik, który bardziej przypominał dzieło sztuki niż maszynę. Ale to nie wszystko. Countach był samochodem, który nie tylko wyglądał jak z innej planety, ale też zachowywał się tak, jakby grawitacja działała na niego inaczej. Przyspieszenie było brutalne, a hamowanie – cóż, wymagało planowania, bo samochód wcale nie chciał się zatrzymać.


A jednak, mimo tych wszystkich wyzwań, jazda Countachem była jak lot balonem – trochę przerażająca, ale absolutnie warta każdej chwili. A dla tych, którzy widzieli go w akcji na torze? To było jak oglądanie rockowej gwiazdy na scenie – surowe, dzikie i absolutnie niezapomniane.



Ale to nie wszystko. Egzemplarz #1120094 widział też europejskie drogi – od malowniczych alpejskich serpentyn po długie autostrady, gdzie mógł bez wysiłku osiągnąć swoje maksymalne prędkości. Można powiedzieć, że ten samochód przeżył życie, jakiego większość ludzi może mu zazdrościć.
Drugie życie: Renowacja godna króla


Po latach eksploatacji Countach #1120094 zasłużył na odpoczynek i trochę uwagi. Renowacja, którą przeszedł, była jak powrót do spa – tylko że zamiast maseczek i aromaterapii, miał pełną rekonstrukcję silnika, zawieszenia, hamulców i wnętrza. Fachowcy z Furlonger Specialist Cars włożyli w to auto tyle pasji, że można by pomyśleć, że sami są zakochani w Countachu.


Efekt był oszałamiający. Samochód odzyskał swój oryginalny lakier Rosso Miura, który sprawił, że wyglądał jak żywcem wyjęty z folderu reklamowego Lamborghini z lat 70. Wnętrze wykończono w czerni Nero Pella, nadając mu elegancji, która przypominała smoking w noc oscarową. Nawet drobne detale, takie jak uszczelki i szklane elementy, były dopracowane do perfekcji.
Dlaczego teraz warto go kupić?


Więc teraz dochodzimy do sedna. Możesz być właścicielem tego arcydzieła. Tak, możesz w garażu posiadać kapsułe czasu, która przenosi cię do epoki, kiedy wszystko było odważniejsze, głośniejsze i bardziej ekscytujące. Ale pamiętaj: Countach nie jest dla każdego.
Czy jesteś gotów na to, że ludzie będą robić ci zdjęcia, zanim jeszcze zdążysz zgasić silnik? Czy jesteś gotów na pytania typu: „Co to za auto?” i „Ile to pali?” (podpowiedź: odpowiadaj „za dużo, ale kto by się tym przejmował”). I wreszcie, czy jesteś gotów na życie z autem, które wymaga tyle uwagi, co gwiazda rocka po trasie koncertowej?


Jeśli odpowiedź na wszystkie pytania brzmi „tak”, to ten Countach czeka na ciebie. Czy zmieni twoje życie? z pewnością, oraz na pewno sprawi, że każda przejażdżka stanie się przygodą, a każde spojrzenie wstecz – powodem do dumy. Czy jest drogi? Pewnie. Czy jest tego wart? Absolutnie.

A ile dokładnie trzeba zapłacić, by mieć to cudo w swoim garażu? Cena wynosi aż 1 475 503EUR Tak, kwota robi wrażenie, ale mówimy tu o jednym z najlepiej zachowanych egzemplarzy LP400 'Periscopio’ na świecie. Jeśli masz już taką sumę to zapraszamy do ogłoszenia.