Są samochody, które wywołują zazdrość. Są też takie, które wywołują zdziwienie. A potem jest plażowe Ferrari – auto tak absurdalne, że aż genialne. Powstało tylko jedno. I nie da się go pomylić z żadnym innym.
Jak powstał najdziwniejszy kabriolet Ferrari?
W połowie lat 70. Chalifa ibn Ahmad Al Sani – emir Kataru – zapragnął czegoś naprawdę osobliwego. Marzyło mu się Ferrari do jazdy po piaskach pustyni i nadmorskich promenadach. Auto miało być luksusowe, sportowe i… pozbawione dachu i drzwi. Zlecenie trafiło do szwajcarskiego dealera Williego Felbera, który połączył siły z Giovannim Michelottim – jednym z największych stylistów epoki.



I tak powstał Beach Car – bazujący na Ferrari 365 GTC/4, ale w zupełnie nowej, otwartej formie. Wysokie progi, brak dachu, głęboko osadzone fotele i sylwetka przypominająca plażowe buggy w wersji haute couture. Pierwotnie auto miało być błękitne z dżinsowym wnętrzem, jednak finalnie postawiono na ciepły, złoto-brązowy lakier i wykończenie w bardziej klasycznym stylu.
Genewa 1976 – pokaz absurdu, który zachwycił
Plażowe Ferrari zadebiutowało na Salonie Samochodowym w Genewie i szybko przyciągnęło uwagę. Pomysł był szalony, ale realizacja – mistrzowska. Pod karoserią z włókna kryło się klasyczne V12 Colombo o pojemności 4.4 litra. Brzmiało jak przystało na Ferrari, ale wyglądało jakby wyjechało prosto z nadmorskiego kurortu.

Przez lata stało się ikoną okolic Jeziora Genewskiego – widywane na bulwarach, rozpoznawalne z daleka, ochrzczone przydomkiem „Croisette”. Choć nigdy nie trafiło do oficjalnej oferty Ferrari, dziś stanowi część legendy marki – tej bardziej szalonej, ekstrawaganckiej i bezkompromisowej.
One-off z duszą lat 70.
Beach Car to nie kolejny wariant czy pakiet specjalny. To jednorazowy projekt zrealizowany z rozmachem, bez kompromisów, zaprojektowany nie po to, by zapełnić lukę w ofercie, lecz by spełnić fantazję. Dla wielu może wydawać się kaprysem, ale to właśnie takie auta przypominają, że motoryzacja to coś więcej niż technika – to emocje, klimat, styl życia. A plażowe Ferrari to esencja wszystkich trzech.

