Po Disco Volante, które wyglądało jak UFO, Alfa Romeo postanowiła stworzyć coś, co mogłoby podbić serca fanów… Batmana. Przedstawiamy Alfa Romeo B.A.T. 5, samochód, który nie tylko zasłużył na swoją nazwę „Nietoperz”, ale też na to, by wpisać się do historii jako prawdziwy majstersztyk aerodynamiki i stylu. B.A.T. 5, czyli Berlinetta Aerodinamica Tecnica 5, narodził się w ścisłej współpracy z legendarnym studiem Bertone, które chciało pokazać, że samochód może być szybki, piękny i wyglądać jak z komiksów o superbohaterach. Tyle że ten „Batmobil” powstał w 1953 roku, długo przed pojawieniem się pierwszego filmu o Mrocznym Rycerzu. I chociaż Batman nie miał jeszcze swojego wozu, Alfa Romeo zdążyła wyprzedzić go na starcie!
Przełom aerodynamiczny: Współczynnik oporu na poziomie marzeń
Zadanie było jasne: stworzyć samochód, który będzie przebijał się przez powietrze jak nóż przez masło. I udało się. Nadwozie B.A.T. 5 było tak opływowe, że jego współczynnik oporu powietrza wynosił tylko 0,23 – wynik, o którym dzisiejsze supersamochody mogą tylko marzyć. Citroen DS z tamtych lat miał współczynnik 0,36! Cóż, Alfa Romeo i Bertone wiedzieli, co robią. I choć może wyglądał jak kosmiczny nietoperz, to pod spodem krył technologię znaną już z Alfy 1900 Super Sprint. Silnik? Tylko 100 koni mechanicznych, ale dzięki niskiej masie (1,1 tony) i niesamowitej aerodynamice, B.A.T. 5 mógł się rozpędzić do 201 km/h!
Technologia w cieniu stylu: Napęd Alfa Romeo B.A.T. 5
Czterocylindrowa jednostka o pojemności 1,9 litra była połączona z ręczną, pięciobiegową skrzynią, co w tamtych czasach również było rzadkością. Ale to nie moc była tu najważniejsza – to, jak ten samochód przecinał powietrze, sprawiało, że osiągi były wprost nieziemskie. Nie można jednak powiedzieć, że B.A.T. 5 był praktyczny. Widoczność? Prawie jak z czołgu. Bezpieczeństwo? Lepiej nie pytać. Ale kto by się tym przejmował, skoro auto wyglądało jak latający spodek gotowy do startu z każdej ulicy? To auto nie było dla każdego, ale dla tych, którzy pragnęli być na szczycie stylu – doskonałe.
Alfa Romeo B.A.T. 7: Jeszcze więcej skrzydeł i jeszcze lepsza aerodynamika
Kontynuując sukces B.A.T. 5, Alfa Romeo i Bertone stworzyli kolejne modele: B.A.T. 7 i B.A.T. 9, które pokazywały się na salonach samochodowych jak gwiazdy filmowe. I choć nigdy nie weszły do produkcji seryjnej, to do dziś przyciągają wzrok jak magnes. Kiedy zobaczysz jedno z tych aut na wystawie, zrozumiesz, dlaczego ludzie nazywają je „sztuką na kołach”.
Zbudowany na podwoziu Alfa Romeo 1900 Super Sprint, B.A.T. 7 dostał do dyspozycji silnik o pojemności 2 litrów i mocy 115 koni mechanicznych. Niby to niewiele, ale zważając na to, jak świetnie ten samochód przecinał powietrze, więcej nie było potrzeba. Franco Scaglione, twórca nadwozia, nie szczędził sobie wysiłków. Podobnie jak w B.A.T. 5, wloty powietrza na przodzie przypominały wielką paszczę, gotową pożreć wszystko na swojej drodze, a z tyłu – te niesamowite, zawinięte skrzydła.
Ale to nie tylko wygląd. Alfa Romeo B.A.T. 7 osiągnęła coś, czego nawet dzisiejsze supersamochody mogą zazdrościć – współczynnik oporu powietrza na poziomie 0,19. Znowu sobie porównamy: Bugatti Veyron ma 0,36, a Porsche 911 GT3 – 0,29 W czasach, kiedy świat fascynował się prędkościami 200 km/h, B.A.T. 7 mógł spokojnie przekroczyć tę barierę, ważąc mniej niż tonę. B.A.T. 7 był nie tylko szybki, ale i kompletny. W środku? Elegancki i funkcjonalny kokpit, który oferował wygodę nawet na dłuższe podróże. Ale codzienna jazda? No cóż, widoczność do tyłu była jak przez peryskop łodzi podwodnej.
Alfa Romeo B.A.T. 9: Od komiksowego szaleństwa do praktycznego piękna
Po sukcesach B.A.T. 5 i B.A.T. 7, Bertone i Alfa Romeo doszli do wniosku, że trzeba postawić kropkę nad „i”. Tak powstał B.A.T. 9 – ostatni rozdział tej wyjątkowej serii, choć tym razem skupiono się nie tylko na aerodynamice, ale nareszcie na bardziej praktycznym podejściu. B.A.T. 9 to nietoperz, który – o dziwo – miałby szansę zagościć w realnym świecie, a nie tylko na torze czy w garażu Bruce’a Wayne’a. Pod maską wciąż mamy to samo, sprawdzone serce: 2-litrowy, 4-cylindrowy silnik o mocy 115 koni mechanicznych, które spokojnie wystarczyły do tego, by napędzić maszynę do 180 km/h. Może to nie było aż tak imponujące jak ponad 200 km/h w poprzednikach, ale kto by się tym przejmował, patrząc na ten design?
Najbardziej widoczną różnicą między B.A.T. 9 a jego skrzydlatymi braćmi były… no cóż, skrzydła. Zostały nieco stonowane, co nie oznacza, że auto straciło na uroku. Wciąż wyglądało jak coś, co mogłoby być pilotowane przez kogoś w pelerynie, ale teraz zyskało bardziej przystępną formę. Z przodu pojawił się tradycyjny dla Alfy trójkątny grill, który nadawał autu agresywnego, choć nieco bardziej „cywilizowanego” wyrazu. Reflektory? Zamiast chować się jak w B.A.T. 5 czy 7, tutaj dumnie wyeksponowano je na nadkolach, co dodawało autu charakteru. Choć prędkości maksymalne spadły, B.A.T. 9 nadrabiał to elegancją. To był koncept, który nie krzyczał „jestem z przyszłości”, tylko bardziej subtelnie szeptał „mogę być przyszłością”.
Dziedzictwo B.A.T.: Sztuka na kołach
Ale choć B.A.T. 9 wyglądał bardziej realistycznie, nikt nie miał wątpliwości – to wciąż był projekt z wyższej półki. To auto odeszło od czystej aerodynamiki i zaczęło flirtować z seryjną produkcją, choć ostatecznie na flirtach się skończyło. Arnolt, ówczesny wiceprezydent Bertone, przywiózł to cudo do USA, gdzie przez lata przebywało w rękach pasjonatów, zanim trafiło na konkursy piękności. Dziś B.A.T. 9 to symbol zamknięcia jednej z najbardziej szalonych, ale i fascynujących serii projektów w historii Alfy Romeo i Bertone. Choć nikt nie zdecydował się na masową produkcję, to koncept ten nadal przyciąga wzrok na wszelkich wystawach, przypominając nam, że Alfa Romeo zawsze miała odwagę latać wyżej niż inni – nawet, jeśli te skrzydła były tylko designerską fantazją.