Brabus ostatnio szaleje na całego – tuningują Porsche, tworzą łódki, Rolls-Royce’a, a teraz padło na Range Rovera. I efekt? Brabus Range Rover 600– potwór na kołach, który wygląda, jakby prosto z siłowni wyjechał na drogę.
BRABUS RANGE ROVER 600: Styl, który onieśmiela
Firma Brabus rzadko bierze na warsztat coś spoza Niemiec, ale Range Rover był dla nich zbyt kuszący. Efekt? Agresywny body kit, nowy zderzak, potężny dyfuzor i wielkie, wieloramienne felgi. A wszystko to w czerni, bo wiadomo, czarny wyszczupla, a tu nie było czego wyszczuplać. Ten SUV wygląda tak groźnie, że w ciemnej uliczce lepiej ustąpić mu miejsca.
BRABUS RANGE ROVER 600: Wnętrze? Zielony luksus
Z zewnątrz brutalny, a w środku… jasna zieleń! Tak, cała kabina w kontrastowym, nietypowym kolorze – od siedzeń, po kokpit. Trochę jakby ktoś pomyślał „a co by tu jeszcze dodać, żeby wszyscy opadli z wrażenia?”. Komfort? Pełen luksus, bo Range Rover nie zna półśrodków. Wszystko na najwyższym poziomie, ale w niecodziennym stylu.
Moc? O tak, jest!
Pod maską drzemie podkręcone V8 o pojemności 4,4 litra. Zamiast seryjnych 523 KM, mamy 591 KM i 800 Nm momentu obrotowego. To daje mu zastrzyk mocy, który czuć od razu. Osiągi? Standardowy Range Rover do setki śmiga w 4,8 sekundy, a po wizycie u Brabusa pewnie jest jeszcze szybciej – choć tutaj liczby są mniej istotne. Chodzi o to, żeby czuć się królem szos, niezależnie od tego, gdzie jedziesz.
Brabus 600 to prawdziwa bestia w luksusowej skórze. W sam raz dla tych, którzy lubią, kiedy ich SUV nie tylko przyciąga wzrok, ale też budzi respekt.