Jeśli znajdujesz się w pobliżu grobu Enzo Ferrariego, radzimy oddalić się na bezpieczną odległość – nadchodzi powrót Ferrari F40, który mógłby go solidnie obrócić w grobie. Zgodnie z wiarygodnymi doniesieniami, Ferrari rozważa hołd w postaci zmodernizowanej wersji modelu F40, ostatniego auta podpisanego przez samego Enzo.
Ferrari Icona
Krążą plotki, że nowy model ma być trzecią odsłoną luksusowej serii „Icona” Ferrari, zaraz po Monzie SP1/SP2 i Daytonie SP3. Icona to wyjątkowy program celebrujący historię Ferrari poprzez nowoczesne reinterpretacje legendarnych modeli marki, wykorzystujące najnowsze materiały i technologie. Ferrari unika tu jednak słowa „retro” – to zakazane pojęcie w Maranello.
Limitowana produkcja, kosmiczne ceny i egzemplarze rozchodzące się wśród lojalnych klientów Ferrari. Monza i Daytona, odpowiednio 499 sztuk po 1,4 mln funtów oraz 599 sztuk po 1,7 mln funtów, to prawdziwe maszyny do drukowania pieniędzy. Nic dziwnego, że powrót F40 wydaje się atrakcyjny, choć ryzykowny. Purystyczni fani Ferrari mogą nie być zachwyceni.
Ferrari już wcześniej eksperymentowało z projektem inspirowanym F40. W 2018 roku pojawił się unikalny SP38 Deborah – zamówiony przez fana modelu F40. Egzemplarz posiadał niski spojler i wentylowaną osłonę silnika. Auto bazowało na 488 GTB i, mimo że było świetne, pozostawiało pewien niedosyt. Wówczas Ferrari najwyraźniej nie było jeszcze gotowe na pełne wykorzystanie dziedzictwa F40.
Ferrari F40: Pod maską
Tym razem spekuluje się, że nowy F40 nawiąże do oryginału poprzez kwadratowy przód oraz słynne wloty NACA na masce. Co pod maską? Możliwe, że bazą będzie platforma SF90 z potężnym 4,0-litrowym V8 twin-turbo o mocy około 786 KM, napędzającym wyłącznie tylne koła. Oczywiście, aby uchwycić autentyczne emocje F40, można się spodziewać, że turbosprężarki zostaną zaprogramowane tak, by dostarczać zastrzyk mocy w jednym gwałtownym uderzeniu przy 3,500 obr./min – idealnie do szalonych driftów.