Nowy Dodge Charger już na starcie podzielił fanów marki. Jego design budzi mieszane emocje, a fakt, że spalinowa opcja ogranicza się do rzędowego silnika 3.0 R6 z rodziny Hurricane, dla wielu jest jak policzek. Nawet w topowej wersji, oferującej 550 KM, brakuje mu legendarnego dźwięku i charakteru jednostek HEMI.
Niektórzy mieli nadzieję, że po odejściu Carlosa Tavaresa, głównego przeciwnika silników V8 w grupie Stellantis, ikoniczne jednostki wrócą pod maskę Chargera. Niestety – nic z tego. Problem? Zbyt ciasna komora silnika. Nowy Charger od podstaw projektowano jako elektryka, a spalinowa alternatywa to jedynie bonus, wciśnięty w ramy projektu. Miejsce pod maską zoptymalizowano pod jednostki R6 i akumulatory, więc wsadzenie V8 wymagałoby kompletnych przeróbek konstrukcji. Koszt? Astronomiczny.
Dodge Charger z HEMI pod maską? Marzenie, które nie stanie się rzeczywistością. Pozostaje cieszyć się mocnym R6 i… pytać, czy nadal da się porządnie spalić gumę.