Ferrari dominuje w pierwszym wyścigu sezonu 2025 WEC
Pierwszy wyścig sezonu 2025 WEC zdecydowanie należał do Ferrari, które po 1812 kilometrach walki zdobyło nie tylko zwycięstwo, lecz wszystkie 3 pozycje na podium hypercarów, z AF Corse Roberta Kubicy na drugiej pozycji.
Emocjonujące otwarcie sezonu w Katarze
W piątek 28.02 w Katarze otwarto sezon 2025 WEC, a wyścig otwarcia dostarczył nam mnóstwo informacji o stawce i jeszcze więcej emocji. Całe 1812 kilometrów, czyli 10 godzin wyścigu, trzymało w napięciu, było pełne zaskoczeń i pokazało nam wiele informacji dotyczących przygotowania, prędkości i dostosowania drużyn oraz kierowców.

Ferrari od początku w natarciu
Już od samego startu obie fabryczne załogi z Maranello radziły sobie świetnie. Co ciekawe, auta startowały na różnych mieszankach opon, co miało znaczenie w późniejszym etapie wyścigu i pozwalało na dwie różne strategie w wypadku nieprzewidywalnych zdarzeń, np. neutralizacji wyścigu. Zaraz po starcie #51 Giovinazziego przejęło prowadzenie od siostrzanej #50.


Walka z Cadillaciem i dramatyczny incydent
Ferrari dzielnie goniły obie załogi Cadillaca, a prowadzenie objęły po neutralizacji, około drugiej godziny wyścigu, gdy obie załogi Ferrari zjechały do pit stopu. Jednak prowadzenie Buttona i Lynna w amerykańskich maszynach nie trwało długo. Do restartu przystępowały na dwóch pierwszych pozycjach. Jednak marzenie o zwycięstwie Cadillaca zostało szybko zabite w najbardziej kuriozalny sposób. W początkowo nieznanych okolicznościach jeden z Cadillaców, #12 Alexa Lynna, uderzył prosto w tył #38, niemal eliminując oba auta ze zmagań. Szybko okazało się, że wypadek spowodowany był przez zagapienie się kierowcy „Dwunastki”, i tryb „safety car” w prowadzącym samochodzie.
Oba auta jednak przetrwały kontakt i wróciły do alei serwisowej, gdzie przeszły naprawy i wróciły do walki. Jednak już nie o zwycięstwo, lecz niższe lokaty. Oczywiście skorzystały na tym czerwone auta #50 i #51, które wróciły na prowadzenie. Mimo dramatu, zaprezentowały one wyśmienitą, niczym niepodobną do poprzednich lat formę, co napawa optymizmem wszystkich fanów Cadillaca (w tym mnie).


Robert Kubica i żółte Ferrari w akcji
Co do trzeciego Ferrari, z Robertem Kubicą w roli głównej, to radziło ono sobie naprawdę dobrze. Również i to Ferrari zaliczyło bardzo dobry start, jednak z niższej pozycji, dopiero ósmej. Kubica idealnie wykorzystał zamieszanie na starcie wyścigu i zdobył pozycję od Toyoty Conwaya. Szczęśliwym trafem dla załogi Polaka był również FCY, bezbłędnie wykorzystany przez Roberta. Kolejną sytuacją, którą wykorzystała załoga żółtej AF Corse, był incydent siostrzanej #51, fabrycznej ekipy Ferrari, z BMW WRT z numerem #15, gdy objęli oni prowadzenie wyścigu. Przez następne godziny wymieniali się oni prowadzeniem jedynie z #50 przy zjazdach na pit stopy.
Jednak emocje i walkę przyniosły dwie ostatnie godziny wyścigu, gdy ekipa #50 rozpoczęła atak na najwyższy stopień podium. #83 z #50 toczyły zaciętą walkę do ostatnich zjazdów do alei. Na koniec samochód z powrotem dostał Kubica, który walczył o prowadzenie i był naprawdę blisko. Jednak na koniec to fabryczne czerwone Ferrari okazało się nieco, około 2,3 sekundy, szybsze. W międzyczasie trzecie Ferrari, również czerwone, odrabiało pozycje po kolizji z BMW i wróciło na podium, na sam koniec nawet podejmując walkę o drugie miejsce. I w ten sposób trzy maszyny z Maranello załatwiły sobie wszystkie pozycje na podium pierwszego wyścigu tegorocznego sezonu. Istny pokaz prędkości i dominacji.


Toyota i BMW w cieniu Ferrari
Zeszłoroczni mistrzowie konstruktorów również mieli dobre tempo, lecz dla Toyoty na pewno nie satysfakcjonujące. Klasyfikacje poszły Japończykom fatalnie, co spowodowało słaby start, lecz udowodnili oni, że ich auta wciąż są bardzo szybkie. Cały wyścig Toyoty pięły się powoli do góry, wykorzystując zamieszanie i FCY. Były nawet momenty, gdy japońska ekipa walczyła o zwycięstwo, lecz na koniec skończyli na piątej i szóstej pozycji, przez wyjątkowo dobre osiągi BMW.
Oprócz Cadillaca, było kolejne nowe zaskoczenie w Hypercarach – BMW. W porównaniu z zeszłym rokiem ekipy z Niemiec są nie do poznania. Świetne tempo i naprawdę dobre prowadzenie spowodowały wysokie pozycje na finiszu. Jednak mogło być lepiej, nie obyło się bez nieprzyjemnych dla nich przygód. Problemy z ogranicznikiem prędkości, brutalne pojedynki z Peugeotami i Ferrari oraz kolizja z #51. Mimo zamieszania auta pokazały się z najlepszej strony, pokazując, że ambicje urosły i że interesują ich najwyższe lokaty. Ostatecznie auta skończyły przed i za Toyotami na czwartej i siódmej pozycjach.


Porsche i inne zespoły w cieniu
Z kolei, jak pewnie widzicie czytając, bardzo cicho o Porsche. I tak, w zeszłym roku 963 dzieliło i rządziło, w tym? Nawet nie dostało się do Hyperpole. To, co zaprezentowało Porsche, zasmuciło wszystkich fanów. BoP był wyjątkowo surowy dla zeszłorocznych hegemonów. Większość wyścigu wszystkie trzy maszyny Porsche jechały poza punktowanymi pozycjami. Penske próbowało eksperymentować ze strategią, aby osiągnąć cokolwiek, przesuwając zjazdy, co po zjazdach rywali dało chwilę na czwartej pozycji dla załogi #5. Niestety, to było jedynie chwilowe. Walkę prowadzili potem jedynie o punkty, ostatecznie kończąc na dziesiątej i jedenastej pozycji dla Penske oraz piętnastej dla Protona. Wszystko przez balans osiągów, który, aby wyrównać wybitne osiągi 963 w zeszłym roku, w tym dodał im masy.


Alpine początkowo pokazywało się obiecująco, lecz niestety pod koniec nie znaczyło w stawce już praktycznie niczego. Przyjemnie i łatwo nie było również u Peugeota, który walczył co sił, aby ulokować oba auta w punktowanych pozycjach. Jednak ostatecznie po ciężkich walkach jedynie #93 ukończyło na punktowanej, dziewiątej pozycji. A ich drugie auto było blisko, lecz ostatecznie ukończyło dwunaste.



Aston Martin i trudny debiut Valkyrie
Jednak mimo cierpkiego smaku w Alpine, Peugeocie i Porsche, prawdziwego bólu doznał Aston Martin. Valkyrie LMH miała wyjątkowo trudny i nieowocny debiut wyścigowy. #009 od samego początku miał problemy – najpierw z przyczepnością, na co narzekał kierowca, potem z drzwiami, które nie chciały się zamknąć, i w trakcie jazdy zostały dosłownie wyrwane. Po wielu następujących problemach #009 zostało wycofane ze zmagań.
#007 radziło sobie niewiele lepiej. Tempo auta z najbardziej ikonicznym dla AMR numerem radziło sobie bardzo słabo. Gdy jeszcze siostrzane #009 jechało, to towarzyszyło im na szarym końcu, jednak po wycofaniu bliźniaka, #007 zostało samotne. I samotne to dobre określenie, ponieważ Valkyria przeciwników ze swojej klasy widziała jedynie, gdy ją dublowali. Brzmi boleśnie? Tak, było. Do przedostatniego miejsca, Cadillaca po przejściach, tracili 11 okrążeń, więc o walce o przedostatnią pozycję mowy nie było, a co dopiero o prowadzenie, ponieważ Ferrari prowadzące stawkę zdublowało nieszczęsnego Astona 23 razy.
Można śmiało powiedzieć, że chrzest bojowy Valkyrie i jej V12 nie był nigdzie blisko satysfakcjonującego, a raczej bliżej depresyjnego. Jednak warto pamiętać, że był to dopiero pierwszy wyścig tego auta, więc wiele się może jeszcze zmienić w tempie tej maszyny. Mimo wszystko skradła ona nasze serca, ponieważ auto jest po prostu przepiękne, a w połączeniu z muzyką V12 tworzy połączenie, które sprawia, że wszyscy bez opamiętania zakochują się w tym aucie.


Zamieszanie w klasie GT3
Zamieszanie nie ominęło także GT3, a wręcz zapewniło ono Corvette zwycięstwo. GT3 również zaszokowało nas gwałtownymi zmianami sił.
Lexus stał się, po zeszłym debiutanckim roku, który poszedł im, powiedzmy sobie szczerze, średnio, fenomenalny i wyjątkowo szybki. Również McLaren okazał się niesamowicie szybki, zdobywając pierwsze miejsce w kwalifikacjach. Jednak gdy wyścig się rozpoczął, to Lexus zabłyszczał i od razu przejął prowadzenie. W międzyczasie drugi Lexus napotkał trochę przeszkód, na drugim końcu stawki uderzając w Ferrari, co zakończyło jego udział w wyścigu. Jednak RC F straciło sporo tempa w późniejszej części wyścigu i spadło na czwartą pozycję.

Wszystkie zamieszania wyścigu spowodowały, że Corvetta #33 objęła prowadzenie i do ostatnich centymetrów 1812-kilometrowego wyścigu toczyła zaciętą walkę z McLarenem United Autosports. Ostatecznie #33 wygrała zmaganie, McLaren #59 niecałe 0,5 sekundy za nim, a podium domknęło BMW #31. Podobnie jak w Hypercarach, wyścig był bolesny dla Porsche, z 911 jedno za drugim zamykającymi stawkę. Jednak najgorszy z nich wszystkich debiut zaliczył Mercedes, ponieważ oba auta nie ukończyły wyścigu. Ford również miał niezbyt satysfakcjonujący wyścig, gdyż jedno z aut dosłownie spłonęło, a drugie auto skończyło dziesiąte.




Podsumowanie i zapowiedź kolejnego wyścigu
Wyjątkowo emocjonujący wyścig w Katarze otworzył tegoroczny sezon WEC, dostarczył nam informacji na przyszłe wyścigi, z których następny już w Europie. Dokładniej 20 kwietnia, w niedzielę wielkanocną, przeniesiemy się do Włoch, na 6h Imoli. Nie możemy się doczekać!

Zdjęcia: FIA WEC