To już oficjalne – Ford potwierdził swój start w 24h Le Mans w 2027 roku, celując w najwyższą klasę długodystansowych mistrzostw świata. I nie chodzi o nic innego jak walkę o zwycięstwo.
Ostatni raz Ford zdobył bezpośrednie zwycięstwo w Le Mans w 1966 roku, niszcząc Ferrari legendarnym 1-2-3 na mecie. Potem dorzucił jeszcze trzy kolejne triumfy. Pięćdziesiąt lat później, w 2016 roku, powrócił i znów pokonał Ferrari w klasie GTE-Pro. Teraz chce zrobić to samo, ale w walce o absolutny triumf. Ford nie będzie miał łatwo. W 2027 roku na torze zmierzy się nie tylko z Ferrari, ale też z Aston Martinem, Cadillakiem, Alpine, BMW, Peugeotem, Porsche i Toyotą. Szykuje się najostrzejsza walka w erze hipersamochodów.
„Go like hell!” – Ford idzie po wszystko
Prezes Forda, Bill Ford, nie kryje ambicji: „Le Mans to dla nas coś więcej niż wyścig. To tu pokonaliśmy Ferrari w latach 60., to tu wróciliśmy i zaskoczyliśmy świat w 2016 roku. Teraz jesteśmy gotowi zrobić to ponownie. Będziemy walczyć jak diabli!”
Ford nie zdradził jeszcze szczegółów – nie znamy zespołu, kierowców ani podwozia, ale jedno jest pewne: zapowiada się najbardziej epicki wyścig długodystansowy w historii.





