1990s 2020s Tuning

Subaru Prodrive P25: restomod, który łamie wszelkie zasady

Profil niebieskiego Prodrive 25

Subaru. Ach, Subaru. Gdy tylko wypowiadam tę nazwę, w głowie słyszę ryk silnika boxera. Subaru Impreza WRX STi to samochód, który stał się ikoną. Był szybki, agresywny, a jednocześnie idealny. Ale oto mamy rok 2025, a Subaru… cóż, Subaru chyba zapomniało, jak być sobą. Wtedy zjawia się Prodrive P25 – restomod, który przypomina światu, że motoryzacja nie jest tylko o SUV-ach i hybrydach, ale o czystej, nieskrępowanej radości.


Profil innego subaru prodrive 25

Fotografie i Reprodukcje: CarsUK.net


Restomod? Nie, to wehikuł czasu!

Prodrive – ci geniusze od rajdowych sukcesów Subaru – postanowili zbudować samochód, który nie tylko przypomina starą Imprezę 22B, ale ją deklasuje. Na pierwszy rzut oka wygląda jakby właśnie wyjechał z końca lat 90. Te charakterystyczne błotniki, ogromny spoiler, a wszystko to w legendarnym niebieskim kolorze ze złotymi felgami. Tylko że to nie jest stara Impreza. To potwór w przebraniu. Pod maską mamy 2,5-litrowy silnik boxera, który wypluwa z siebie oszałamiające 406 koni mechanicznych. Mówimy tutaj o samochodzie, który waży ledwie 1200 kilogramów. Pierwszą setkę robi w  3,5 sekundy.


Fotografie i Reprodukcje: AppreciatingClassics


Technologia, która gra na emocjach

To, co najbardziej mnie ujęło, to sposób, w jaki Prodrive połączyło nowoczesne technologie z klasycznym charakterem. Nie ma tu miliona trybów jazdy, wyświetlaczy HUD czy systemów asysty rodem z NASA. Jest za to sześciobiegowa skrzynia sekwencyjna, która zmienia biegi szybciej, niż zdążysz powiedzieć “Colin McRae”. Układ napędowy to oczywiście stały napęd na cztery koła, który daje wrażenie, że możesz ślizgać się po każdym zakręcie, jakbyś właśnie jechał na odcinku specjalnym w Monte Carlo.A wnętrze? Cóż, jest surowe, sportowe, ale z nutą nowoczesności. Alcantara, karbon i to uczucie, że w środku jest wszystko, czego potrzebujesz, ale nic, co mogłoby cię rozpraszać.


Fotografie i Reprodukcje: AppreciatingClassics


Ale dlaczego to kosztuje tyle co dom?

Wszystko to brzmi jak spełnienie marzeń, prawda? No cóż, jest tylko jeden problem: cena. 552 tysiące funtów za Subaru? Zgadzam się, brzmi to absurdalnie. Ale z drugiej strony, to nie jest zwykłe Subaru. To kawałek historii, który ożył na nowo. To maszyna, która przypomina, jak wspaniałe były czasy, kiedy samochody miały charakter, kiedy były nieprzewidywalne i dawały frajdę z jazdy, zamiast jedynie szeptać ci do ucha, że za chwilę musisz zjechać do ładowarki.



Subaru, które wszyscy chcemy

Prodrive P25 to samochód, który przypomina nam, dlaczego kochamy motoryzację. Jest głośny, jest szybki, jest brutalny. To Subaru z czasów, kiedy Subaru było królem szutrów i asfaltów. Problem polega na tym, że większość z nas nigdy go nie kupi. Ale czy to ważne? Nie. Bo to auto nie powstało, by zapełniać parkingi pod Tesco. Powstało, by pokazać, że nawet w erze elektrycznych pudełek na kółkach, wciąż można stworzyć coś, co wzbudza emocje, co sprawia, że każdy zakręt staje się przygodą. Więc jeśli macie wolne pół miliona i chcecie poczuć, jakbyście znowu mieli 20 lat i oglądali rajdy w telewizji – kupcie Prodrive P25. A jeśli nie, to przynajmniej możecie o nim pomarzyć. Jak ja. Szczęśliwiec, któremu udało się spełnić marzenia jest między innymi Pan Roonie Kessel. Kessel jest między innymi dealerem Ferrari, Maseratii Pagani, Oprócz tego posiada swój zespół wyścigowy-Kessel Racing.


Fotografie i Reprodukcje: ClassicDriver