Zenvo nie bawi się w półśrodki – ich najnowsze dziecko, Zenvo Aurora, to samochodowy Hulk z sercem V12, wspomaganym elektrycznymi mięśniami. Przedstawiony na Monterey Car Week w Pebble Beach, ten supersamochód to coś więcej niż tylko „szybki”. To pełnoprawny demon prędkości, który nie bierze jeńców.
Dwie Twarze Zenvo Aurora – Tur i Agil
Zenvo stworzyło dwie wersje tego potwora: Tur i Agil. Pierwsza to wariant drogowy, czyli coś, co spokojnie mógłbyś wziąć na weekendową przejażdżkę (o ile masz nerwy ze stali), natomiast Agil to torowa bestia, która zjada zakręty na śniadanie.
Obie wersje mają wspólną bazę – 6,6-litrowe V12 z czterema turbosprężarkami, generujące 1250 KM. Ale Agil postanowił dołożyć jeszcze jeden elektryczny silnik, dzięki czemu łączna moc wzrasta do 1450 KM. Efekt? Sprint do setki w 2,5 sekundy i prędkość maksymalna 365 km/h. Niby szybko, ale to dopiero początek.
Tur, czyli prawdziwy demon w garniturze – dorzuca dwa dodatkowe silniki elektryczne, co daje napęd na cztery koła i moc 1850 KM. Teraz trzymaj się mocno: 2,3 sekundy do setki i topowa prędkość na poziomie 450 km/h. To już nie auto, to pocisk na kołach!
Zenvo Aurora: Lekki jak chmura, mocny jak burza
Co ciekawe, Zenvo postawiło na ultralekką konstrukcję – Agil waży tylko 1300 kg, a bardziej luksusowa Tur 1450 kg. Jak to możliwe? Aż 70% konstrukcji to włókno węglowe – nawet niektóre elementy zawieszenia są z tego materiału! Można by pomyśleć, że to auto zbudowane bardziej z kosmicznej technologii niż czegokolwiek ziemskiego.
Cena i przyszłość? Wysoka, jak prędkość
Zanim jednak rzucisz swoje oszczędności na Aurorę, musisz poczekać – produkcja ruszy dopiero w 2026 roku. Zenvo planuje zrobić tylko 50 sztuk każdej wersji, a cena startowa to bagatela 2,83 miliona dolarów. Cóż, za prędkość trzeba płacić, a Zenvo nie sprzedaje marzeń – sprzedaje rakiety.